W czwartek 13 października odbył się coroczny „Rajd Katolika”.
O godzinie 6.45 stawiliśmy się wszyscy pod szkołą, a następnie o godzinie 7.00 wyruszyliśmy w Beskid Śląski. Gdy jechaliśmy w kierunku Bielska i Bystrej, dopisywały nam świetne humory, chociaż nie wiedzieliśmy, co zastaniemy, gdy już przyjedziemy na miejsce: śnieg na trasie, deszcz czy „tylko” mgłę…
Po przyjeździe od razu ruszyliśmy w góry. W planie mieliśmy Kozią Górę, Szyndzielnię i Klimczok. Pierwsze wejście było dość ciężkie, ale w miarę wchodzenia do góry przestawało to być tak męczące, ponieważ każdy mógł iść w tempie, jakie mu odpowiadało.
Naszym pierwszym przystankiem było schronisko na Koziej Górze. Tam zjedliśmy śniadanie, podładowaliśmy akumulatory i ruszyliśmy dalej. Szliśmy i szliśmy – końca nie było widać! Po około dwugodzinnej wędrówce doszliśmy do schroniska na Szyndzielni. Tam zjedliśmy obiad i napiliśmy się ciepłej herbaty oraz chórem zaśpiewaliśmy „100 lat” naszej koleżance, która obchodziła urodziny. Na zewnątrz królowała mgła, więc zapadła decyzja, że odpuszczamy Klimczok – mamy motywację, żeby wejść tam za rok. Schodząc, czuliśmy się pewniej niż w drodze na Szyndzielnię, dlatego szliśmy szybciej. Trasa nie wymagała już od nas tak wielkiego wysiłku. Po drodze odwiedziliśmy jeszcze raz schronisko, w którym byliśmy na samym początku i wróciliśmy z powrotem do autokaru. Mnie osobiście rajd bardzo się podobał. Mogliśmy spędzić ze sobą czas i bliżej się poznać. Mam nadzieję, że będzie więcej takich wycieczek.